parujące obłoki znad czajnika szalik mimochodem rzucony na krzesła poręczy niedomknięte szuflady list nie wyjęty ze skrzynki upchnięte na parapecie rękawiczki od pary
taki nasz powszedni bałagan
a tyle w nim się mieści historii nieopisanych wyznań niewyszeptanych i cały sekret szczęścia
Uśmiecham się pod nosem czytając Wasze komentarze, bo choć nie jestem pedantką, często toczę wojny domowe o ten ład i porządek;) Ale skoro jest adwent, czas wyzwań i zmian, to postanowiłam spojrzeć na ten bałagan z nieco innej strony, ku uciesze moich domowników i psa;) I tak mnie olśniło, że najpiękniejsze chwile zawsze zostawiają po sobie ślady. I że każdy dom jest magiczny, tylko trzeba chcieć tę magię w porę dostrzec i pielęgnować. Bo kiedy już jest tak czysto, że nawet pyłek nie śmie przysiąść na wypolerowanej podłodze, i tak cicho, że można usłyszeć tupanie komara, to zaczyna nam czegoś brakować, a to coś to właśnie jest życie! Dziękuję Wam serdecznie za opinie i że zatrzymaliście się w tym moim niewysprzątanym na błysk domostwie;) Miłej końcówki adwentu, bo to najlepsze dni w roku!:)
W szczęśliwym domu, nie wszystko musi mieć swój ład. Ja zawsze powtarzam i pouczam, że mój dom to nie muzeum :)) Poza tym, ponoć tylko geniusz panuje nad chaosem :) Cudowny, niezwykle ciepły obraz codziennej krzątaniny. Serdecznie pozdrawiam :)