Dojo
Papaje zjadłszy na trening śpieszę
Do dojo gdzie woda z rur kapie
Tam kot na szczurów poluje rzeszę
Lecz tylko czasem coś złapie
Po zmianie ubrań we wspólnej szatni
Razem z innymi uczniami
Wkraczam na sale do wielkiej matni
Gdzie medytacją jesteśmy absorbowani
Wolny początek, zwiększenie tempa
Ciosy, rzuty, dźwignie, techniki
Na macie ludzi zwichrowana kępa
Ze zmęczenia doświadczam ekskomuniki
Lapidarne słowo wymawia kolega
Ja łzy jedynie w oczach czuje
Energia już dawno w nas nie zalega
A oko poranka wypatruje
Trening się kończy a noc przemija
Słońce promykiem twarz głaszczę
Zmęczenie trujące jest niczym żmija
Miłość trucizną zachlaszcze
Nagle jest jame, sejza, mokuse
I izolacja tej myśli..
Jak zmusi ciało w energię kuse
Byśmy w letargu nie zawiśli
Już jest po wszystkim trening skończony
Mięśnie nas bola i pieką
Czworogłowy uda jest rozpalony
Tracę przytomność z uśmiechem - ponieważ jestem już przed apteką
E.S. (13.03.2020)
P.S. Wiersz stworzony w ramach zabawy musiał wykorzystywać pewne słowa wyłonione w pierwszej fazie zabawy, tematyk JEDNA NOC W DOJO