Pamiętasz jeszcze? Krzyki gwiazd w lipcu Strudzone wędrówką, zadyszane Zmęczone Whisky w szklance, cienie ogniska rozbijające twoje oczy na pryzmaty niepewności i pragnień Tak pięknie oddzielnych Tak starannie niewinnych Tak ubrudzone zieloną trawą Że nie umiałem odróżnić jej od pąsów policzka Przestraszonego pocałunkiem mokrym od szczerości strachu Oczy wpatrzone W czerstwość wiary okruchy ognia Iskry w oczach Jak błądzący Syriusz Pies, biegający po firmamencie wspomnień Gdzieś po nosie, policzku, wargach Kończąc niewidzialnym pocałunkiem Na niedotkniętej szyi Wtedy rodzisz smutek Smutek, który rozumiem Niezmieniony Zmęczony, a jednak jeszcze młody Pragnący Świadomy Swojej niemożliwości
Kama1126, tafla spokojnego oceanu i głębi, w której jest tak ciemno, że widać majaczącą wysoko drogę mleczną - tak, często przemyka przez moje myśli, gdy piszę ;)
Jakieś to głębokie. Można wskoczyć z nogami w dół w głęboką, ciemną wodę i iść z tym wierszem powoli na dno, gdzie wcale nie brakuje powietrza. Pojęcia nie mam dlaczego, ale właśnie taki obraz mam przed oczami czytając to;)