pamiętam jak się kochaliśmy w trójkącie z matką naturą
w sumie to trochę drzew więcej traw w niej mniej ciebie
teraz tak sobie myślę tylko bo posuszone neurony widzą ortografie błądząc po słowach
opisują wzrokiem a potrzeba by całego ślepca i dwóch na twarzy poukładanych dłoni
a gdybym tak miał dom zamknąłbym okno i otworzył serce jak tanią tłustą konserwę
skaleczył krew w palcu bo najpierw kciuki stają się nasze potem pępek
i teraz już jestem całym brzuchem do góry przewrotność nie zna grawitacji
wczesnym rankiem nie boli mnie że do pracy bo nie czeka mnie wieczór tylko kawałek czarnego zmieszanego w kształty
świecozjeby na niebie liczą na nasze szczęście gdy spadnie jak kamień w wodę suche te nasze - wpół tylko - nieszczęście
świadomość, spięcie by świecić nie trzeba kontaktów i pusta żarówka zapali we mnie światło
wyrwałem z kontekstu wszystko diabła w szczegółach a szczególnie niespecjalność, niedokrwistość bo niedosyt smakuje zawsze tak samo przed i po obiedzie
jak musztarda - ktoś krzyknął kiełbasa połowa stoi - nawet wryta pod kasjerką łechocze
zasysa się w tobie fizjologia lęk osobisty i kultura socjalna - warzywna
po kieliszku już pustym kran bywa soczysty a w pigułce miligramy i w tobie - zaśnij mnie już - ostatnią bajkę o życiu daruj mi na dobranoc