Otworzyłem swoje serce szeroko na oścież i ofiarowałem jej całe jego wnętrze… jak najpiękniej wyrecytowany pacierz przeplatany morskim piaskiem i wiosennym deszczem
A ona spojrzała na mnie z politowaniem i oznajmiła z uśmiechem ironicznym że ze mną nie zostanie bo co to za facet…taki romantyczny…
Odeszła tak nagle jak się pojawiła szukając szczęścia w zimnych oczach blasku ze mną być nie potrafiła bo któż by chciał…liczyć ziarnka morskiego piasku…
Liczenie ziarenek to wspólne chwile...bo razem...Tyle ciekawych rzeczy można sobie opowiedzieć podczas takiego liczenia...szczególnie, gdy odbywa się w porze zachodzącego słońca...:). Dziękuję Wam...
Gerardzie nie wszyscy potrafią dotykać Nieba za pomocą wyobraźni tak jak Ty, lecz „nie wszyscy” nie oznacza, że nie ma już nikogo, więc otrzyj łzy o oczy swe skieruj w inną stronę… tam gdzie liczenie ziaren piasku dla nikogo nie jest mozołem. Piękny wiersz! Pozdrawiam.