opowiem ci historię - tę nieopisaną gdy w niedalekim lasku - pod świętą figurą wykluwały się pierwsze gwiazdy i moje serce - jak syn jedyny - Boga Słońca
niebo ze wspomnień - ojczyzna wichrów od lat karmi mnie ciszą o tobie zamiast zapach nieść kwiatów - co latem w łąkach zakwitły
i które jak róże - królowe ogrodów przystrajają ołtarze
spokojny znajdując dom ulepiony z miłości - niczym jaskółcze gniazdo wiodę spojrzeniem czy w drzwiach klamkę kto poruszy
bo podczas modlitw nocnych cieni wciąż czekam na ciebie
Lubię takie historie, gdzie ona biegnie boso po łące przez niebieski mgły z modrą wstążką wspomnień we włosach, a on odlicza minuty na niezapominajki dłoniach, Połączył ich słońca promień, oparty o drewniany krzyż, czy zejdą się kiedyś ich ścieżki i czy się przetną spojrzenia z których kapały łzy na niebieskich błoniach...
Wybacz te majaczenia, pod takim pięknym wierszem, ale tak mnie zamroczyło od "tylości" błękitu!;)
Wybaczam, ale dlatego, że odgadłaś wszystkie sekretne szyfry do furtki od mojego tajemniczego ogrodu. Cała Ty! Bosa jak anioł... :) W odpowiedzi zaś na Twoje wątpliwości, zapewniam, że zostaną po nas nie tylko ścieżki w śniegu :))
Tylość błękitu? :) A już zaczynałem się martwić, że znudziły Cię moje bezbrzeża :)) Dziękuję i jak zawsze, je te fais un calin :)