Ona mówiła że na zawsze razem
On mówił, że to czas pokaże.
Czas pokazał, stworzył nowe rany.
Walczyliśmy razem, a teraz przegrywamy.
Ona jak Artemis, łapać chwile chciała
A jego serce to zimny kawał ciała.
Nie wiedział jakie myśli krążą po jej głowie
Nie wiedział ile smutku w każdym jej słowie.
Jej dusza pustką, ciemnością się stała
Jednak jemu tego pokazać nie chciała.
Nie chciała pokazać, że to jego wina,
W całej tej psychozie pomału się topiła.
Gdy widział jej łzy to stawał się skałą
Nikt nie wiedział, że zagubił gdzieś swoją stałość.
W jego sercu rozterek były tysiące
Kłębiły się już w nim w poprzednie miesiące
Niszczyło się od dawna wszystko między nimi
Aż w końcu dotarli do tej ciężkiej chwili
Ona znów tysiące łez straciła
Jego tylko ta chwila przybiła.
Stoją teraz na rozstaju drogi
Każdemu z nich los rzuca kłody pod nogi.
Jemu udaje się to wszystko przeskoczyć,
A ona chce razem z kłodami się stoczyć.
U niego historia ta już się skończyła,
Miłość samobójca się w jego sercu zabiła.
Ona chowała w sobie cierpienie,
Ze zwykłego człowieka stała się cieniem.
Samotność wpłynęła na nią źle,
Teraz jej duszę prześladował pech.
Łez, gniewu i smutku szczerze dość miała
Żyć samotnie już nie umiała.
Przed wyjściem wzięła kilka wdechów,
Już nikt nigdy nie widział jej uśmiechu,
Już nikomu nie będzie dane,
By został jej serca i losu panem.
Jej oczy poszarzały rzeczywistością,
Skoczyła do wody z tak wielką łatwością.
Oczy, usta, serce skostniało
I tak w wodzie znikło delikatne ciało.
To jest tej historii happy end’em
Jedni się kończą, drudzy rodzą za zakrętem.
Bóg samobójców nie ukarze,
Mają zbyt smutne, bliskie jemu twarze.
Autor