Ona jaknie nadmuchany materacleży płaskaze zrezygnowanym oddechemi obojętnym wzrokiempatrzy w przestrzeń
Tadeusz jak wychudzony komarze zrogowaciałymi piętamikładzie się na nieji uderza o brzeg jak falaspieniony rozczarowaniem
Gdyby tyle nie piłto byłby wydolny seksualniewzwód to sprawa pierwszoplanowaa los go z tego ograbił
Wanda podnosi się zniesmaczonai jak syrena siada na brzegu łóżkaoboje zapalają papierosai powstaje pleśniowa kłótnia...
marka
Autor
10 July 2021, 10:23
Surowe, nie upiększone, realne, aż do bólu kości. Ot książkowa patologia społeczna.Czysty, klarowny przekaz. Mało kto potrafi tak pisać, tylko ty Piotrek Poxdrawiam.
9 July 2021, 21:16
O mało nie zwymiotowałam.