On to gdy nie dobrowolnie Wydano go na katorgę i rzeź Wyszedł z wanny umęczony i przyduszony I oprawcy swemu tłuczek do ziemniaków Podając okaleczoną płetwą rzekł Czyń swoją powinność na chwałę Tradycji Rodziny i Wiary
Oprawca uczynił święte znaki Po czym wprawnie zdzielił ofiarę W trójkątny smutnie zadumany łeb Widząc dzieło ojca Domownicy radośnie kolędy śpiewali
Ponownie Duch zstąpił w ofiarę I ostatnim ruchem płetwy-przekrwionej płetwy Podał swemu katu nóż - piłkę - mówiąc Tnij ten śluzem i krwią gejzerzący łeb Na zupę na galaretę...i skonał A ofiar pięć było A w kolędach nie ustawali
Czteroletni syn oprawcy widząc Wigilijne dzieło radośnie zaćwiergolił Tato tato ale klef plyska Ja w pseckolu tak Asie potne Bo wledna jes
Napisane ku pokrzepieniu serc Bo przecież idziemy naprzód Zawsze to mogłyby być Ofiary z ludzi a nie są