Odwiedzałeś mnie we śnie, przez dwadzieścia pięć lat. Milknę gdy o Tobie myślę, no i właśnie… jest łza.
Zostawiłeś małego chłopca, na brzegu usypiającego jeziora. Patrzył a powinien był śnić. Gdzie teraz jesteś? Dzisiaj wiem.
Ciebie poprostu już nie ma. A On wciąż tam stoi i woła. Tato, proszę nie odchodź. Co wieczór prosi. Nie umieraj.