nie potrafię powiedzieć co ma w sobie ten wiersz, że przeczytałam go chyba 5x z rzędu... ale to "coś" bardzo mnie poruszyło... Pozdrawiam serdecznie : )
... zaraz spadam... lecz dziękuję za ten wiersz i rozmowę pod nim... zwłaszcza Tobie. Gerardzie, i Adze... wena coś podchwyciła i słowa szeptać poczęła... może się coś zrodzi, tylko kiedy połóg nastąpi?... czy jak u myszki, czy jak u słonia ?...
Tak Grześku...nawet gdy taki powrót jakimś cudem się zdarzy...to w takim związku różnych uczuć jest dużo...tylko tych niewinnych z tamtych chwil...tak mało... Dziwne czasami jest życie, bo to co było dla ciebie kiedyś całym życiem pęka w jednej chwili jak bańka mydlana...I tylko od nas samych zależy czy wbijemy sobie nóż w serce i umrzemy snem emocjonalnym...czy też zaakceptujemy ból jako część pewnego etapu...Ta akceptacja czasem jest dla nas błogosławieństwem...bo nie zamykamy się przed światem, dzięki czemu nie zamykamy wszystkich innych do jednego worka...Z czasem potrafimy nawet pięknie się uśmiechnąć...zaufać...i w końcu to najważniejsze...pokochać...
... a tak swoją drogą... człowiek nieraz czeka na taki powrót, wręcz modli się o niego... a gdy czas ten nadchodzi to budzi się strach... bo wszystko w takim powrocie widać... oczekiwanie szczęścia, i strach przed samotnością, i ból pomyłki... i tylko tej miłości co była przed, tak mało jej widać, tak trudno w nią znów uwierzyć... czy nadal będzie poświęceniem, czy też już tylko własnego "ja" spełnieniem...