Pod kapeluszem
Odbijam się od ścian
Bezwładnie
Ocierając o skrawek nieba
Chyba nic mi już nie trzeba
Ni spaceru w wysokich trawach
Ni kropel słońca pod koniec lata
Lubię się czasem zgubić
Błądzić wsród pomiętych trosk
Szukać zwady bezpodstawnej
By siebie nie stracić jak dawniej
Ni nadziei, grzechów, marzeń wszelakich
Ni chwil słabości czy zakusy obojętności
Mam w schowku naiwności garstkę
Częstuję się nią gorliwie
Sycę się każdą chwilą
Kalendarzem gardzę i godziną
Ni sekunda, doba mnie ponagla
Ni dekada czy ćwierć wieku mierzi
Autor
3945 wyświetleń
57 tekstów
1 obserwujący
Dodaj odpowiedź