Obierając mandarynkę wspominała tamte chwile... obejmował jak dziewczynkę i całował słodko, mile.
By odżegnać się od mąk palcami zakreślała znaki. Gdzieś na przedłużeniu rąk bezsilnie trzepotały ptaki.
I zanim noc nastanie, ciemność zajrzy do okien rozmarzy się kochanie swoich myśli natłokiem.