Obejmij ją kolanami bliski piersiom ufnością niemowlęcia ona wybaczy twój głód ciszą tak miękką jak pługiem poraniony czarnoziem Nie rzucaj jej słów na wiatr zerwany latawiec ucieka nie prowadzi nicią babiego lata twój sens przetną ją skrzydła ważki nawet nie nożyce bólu swym ostrzem A tak chciałbyś zrozumieć czemu ulecisz od niej w przeszłość choć nie jesteś zerwanym latawcem a ją martwe powietrze obejmie sprośnym dotykiem w pustym miejscu po tobie którego nikt ci nie odbierze bo nigdy nie było twoje jakby każdy mógł ją mieć prócz ciebie bo urodzić się to być wędrowcem bez drogi a jednak wybaczyć Ona obejmie twą pierś kolanami byś dotkną wilgotnych ogrodów jej tajemnic jak kapryśna kochanka o całą śmierć za daleko by stać się dobrą matką choć i tak ślepą ufnością umierającego na ukochanych rękach kradnącej twe życie kobiety będziesz do końca jej wierny Jej....ziemi.
Ciekawy...? Toż to kurna blada dzieło jest arcymocne!
Ciekawy, bo Autor ujął myśl w niebanalny sposób, nadał jej niezwykłą formę :) To komplement, a nie "przekąs" :)
Komplement ciekawy
Twój też :))
Ciekawy.
Ciekawy...? Toż to kurna blada dzieło jest arcymocne!
Ciekawy, bo Autor ujął myśl w niebanalny sposób, nadał jej niezwykłą formę :) To komplement, a nie "przekąs" :)
Komplement ciekawy
Twój też :))
Ciekawy.