Stoisz tu, mój największy wróg, otwierasz drzwi i przekraczasz próg. Niosąc ze sobą cierpienie i zamęt Już dłużej nie mogę, zaczynam lament!
Lecz Tyś pozbawiony za grosz litości, niszczysz od wewnątrz me słabe kości. I nie obchodzą Cię moje dolegliwości, wymagasz ode mnie wciąż cierpliwości!
Nadeszła już jednak wyczekiwana godzina, skończysz jak każda nikczemna gadzina, gdyż teraz to ja wyprowadzę ciosy, od których dęba staną Ci włosy!
Skończą się wreszcie te Twoje drwiny, bo czas byś zapłacił za swoje winy I nigdy na szczęścia nie staniesz mi drodze, a jak spróbujesz, ukaram Cię srodze!