Nocą przechodzi najczęściej najciszej, jak cień Chwilę potem na korytarzu krzątanina i słowa, że niestety… Nad ranem można korzystać tylko z jednej łazienki bo ta druga jest chwilowo zamknięta... W oddziale panuje nerwowość i strach chorzy zajmują się byle czym aby tylko nie myśleć… Dzień to czas oczekiwania na najbliższych na uścisk ukochanych dłoni na pocieszenie... nasłuchiwanie kroków i modlitwa by śmierć nie okazała się szybsza od pożegnania… Przy pustym łóżku starszej pani klęczy córka... ona nie zdążyła być więc szlocha… Na szybie odbił się tylko ślad twarzy tęskniącej za nią staruszki... Na zewnątrz zbierają się ludzie patrzą na szybę modlą się... myślą, że to cud…
Jesteśmy tylko ludźmi Agnieszko i jedynie co możemy zrobić to być, nie zostawiać człowieka w obliczu tej okrutnej, często ostatniej samotności... Dziękuję Wam za odwiedziny.
Ach Gerardzie... tak obrazowo napisałeś.ja takie widoki znam i okazuje się że nie tylko z pracy gdzie przechodzi się obok ze spuszczonym wzrokiem milcząc bo co wtedy powiedzieć? Nie ma pocieszenia na tyle odpowiedniego by ból po śmierci bliskiego minął... Wiersz mimo tak smutnego obrazu kończy się jakby odrobinką nadziei która w każdym jeszcze tkwi... wtedy wypatrujemy szczegółów takiej iskierki jak np. twarz babcina w oknie... zdaje się być madonną która być może jednak ześle cud...wyleczy... uzdrowi... ożywi... to nasza wyobraźnia ale sam powiedz ... wtedy właśnie chcemy tak widzieć i myśleć czekając że być może to chwile przejściowe być może zwróci nam to co najbliższe sercu...tego kogo kochamy... Nawet mój synuś ostatnio powiedział.... chciałbym żeby to był zły sen... widzisz... jestem matką ...w oczach dziecka wszystkim...ta która stara się spełniać nawet marzenia... a tu masz Ci los kiepska ze mnie wróżka bo nie potrafię... nie mam takiej czarodziejskiej mocy... serdecznie Cię pozdrawiam...