Noc sadem wędrowała...... Nawet nie zauważyła...... Gdy rąbek sukienki........ o gałąź zahaczyła......... Idąc wolno przez sad...... Oczko za oczkiem........ Sukienka czarna, gwiazdami upstrzona...... Z wolna się pruła.......... Gwiazdki w rosę zmieniając........ Za nią biegł świt, zwijając w kłębek czarną nić..... Troszkę zmieszany tym stanem........ Zdobił niebo pudrem różowym....... Który policzki mu oblewał....... Słonko to wszystko zobaczyło...... Na pomoc świtowi ruszyło....... Delikatnie zza widnokręgu się wyłoniło...... I ziemię blaskiem ozłociło..........