Nikt nie chce prawdy, choć prawda Rodzi, tak pięknie nieletnich samobójców, Więc pokażę ci tylko i opowiem zielony liść.
Nikt nie chce prawdy, a prawdą czasem szczęście, Dwojga z ranami jeszcze niezabliźnionymi, Brzmiącymi w swoim świadectwie, Jakby byli idealnymi lub przynajmniej ona aniołem. Dlatego pokażę Ci tylko ich stary smutek, On czasem w nich jeszcze potrafi studzić krew, Bo jak duchowa huba, grzybnia smutku, w pamięć wżarł się.
Nikt nie chce prawdy, która tyle dni ich radością jest. Wolą smutek, bo nieszczęście, jak pierścionek zaręczynowy, Młodych pięknych łączy w przyszłość, Tak posępność tęskniącym obrożą samotności, Goryczą - łączy im duszę w takie wczoraj lub nigdy - Krąg wzajemnej szczególnej adoracji - byletrwanie. Aż nawet po prostu przy nich zdechnie, Zgryzotą ich przekarmiony pies.