Nigdy nie będzie już tak jak było, odbiegam od rzeczywistości, tego co się przeżyło. Oczami szukam rozwiązania, ręką tworzę testamentu zdania. Na myśl przychodzi jedno, kiedy lica moje bledną. Ból zwalczaj bólem, nienawiść nienawiścią, cierpienie cierpieniem, a miłość miłością. Słowa czy czyny? W tle słyszę płacz matczyny. Odchodzę z tego świata, wciąż nie znając mego kata. I jaki jest sens tego wszystkiego? Poznajesz chorobę mojego ego. Bo żyję umierając, a umieram żyjąc.