Nigdy mnie nie uderzyłeś nie krzyknąłeś nie przemilczałeś nie zapomniałeś byłeś zawsze gdzieś indziej nie mój choć w mojej dłoni swoją dłoń chowałeś choć mnie tuliłeś patrzyłeś na mnie nigdy mnie nie zraniłeś aż nie zlitowałeś się nade mną przyjacielu
zabiłeś mnie nie wypowiadając ani jednego słowa nie wykonując ani jednego gestu
zmiotłeś mnie z tafli życia oddechem realizmu oddechem ciepłym nasyconym okrutną litością
i żadne zabiegi mnie nie odratowały połóż kwiat na moim grobie już nigdy nie zajdę Ci drogi....
A to serce ginie, gnije, cierpi, boli niepojęcie,choć się tym nie chełpi i tchnienie ostatnie wydaje właśnie by jutro zmartwychwstać odporniejszym na waśnie...