Niegdyś z potężnych kolumn miałem obramienie dla marzeń, skąd wypatrywałem drogi w moje przyszłe lata, spoglądając jakby z oddali na sprawy tego świata. Oczy dosięgały obłoków, myśli oglądały niebo i niepowstrzymanie utorowała się ścieżka wiodąca stamtąd do serca mojego. Wiele lat minęło i nie jedna trwoga, żebym zrozumieć umiał, czym jest ta droga.