Niech obrażają się na mnie gdy ja wpatrzona nieskończenie w niego
Niech kołki ciosają gdy trzymam się kurczowo jego ramion
Niech plują jadem gdy jego imię w moich zdaniach pojawia się jak przecinek - nie zawsze zgodnie z zasadami interpunkcji
Niech odwracają głowę gdy przyciskam go do ust oddychając jego powietrzem
Niech przechodzą na drugą stronę ulicy gdy stoję jak znak z zakazem zatrzymywania się
Niech pędzą przed siebie nawet nie potykając się o moje powitanie
Niech nie patrzą na mnie gdy kłuje ich w oczy moje kochanie
Niech myslą, że umarłam - choć to oni nie mają tchnienia
Niech nie wierzą w żadne słowo pisane i czytane
Miłość i tak leży w człowieku - do końca jego istnienia
Nie dadzą rady zakopać jej w ziemi dla historii
I głów do końca od niej nie odwrócą
Nawet jeśli wyrwą serca, będą bluźnić i uciekną
Prędzej czy później - powrócą...