Niebożęta
nie Boże dzieci
nie mają komu się przymilać
ojcze nasz
do nieba wołać za daleko
święte imię razi w oczy
na ziemi zaś przy podłodze
w charczącym życiu się toczy
nie wiedzą kiedy ma nadejść
obiecane królestwo
czy doczekają w tym życiu
łaski nieznanego pana
czy w domu im lepiej klękać
przed znajomym obliczem tyrana
nie pojmują bo niepojęte jest
powszechne tłumaczenie
że stałą wolą nieba
na ziemi piekło się dzieje
i przerażonym dlaczego
depczą dziecięcą nadzieję
nie proszą już
o kawałek chleba powszedniego
dosyć mają okruchów
opiekuńczą pięścią wypominanych
a "nie samym chlebem"
jak zaklęciem odstraszają złego
niedoczekanie tych dzieci
by odpuszczenie im win
niezawinione krzywdy kończyło
ani by sami przebaczyć innym
resztkami odruchu umieli
a oka za oko wytknąć nie pragnęli
nie są pewne raczej
przeczuwają własną zgubę
jeśli ulegliby pokusie
by błagać o pozwolenie
na wyrównanie swoich rachunków
zamiast od złego o wybawienie