nazwą mnie kiedyś szaleńcem większym nawet od poety który wyminie ich w drzwiach kiedy grupą przyjdą zapytać jak się dziś czuję
ten poeta wychodząc nie rzuci mi nawet spojrzenia opróżni doniczki rozsypie sól na progu zabierze każdą barwę z moich oczu i powiesi gdzieś pod mostem jak podobizny topielców aby świeciły do spaceru pogrążonym w lęku i ciemności
ten poeta spełni swoją powinność i odejdzie
a ja będę uczył się słów od nowa i nazwą mnie starym szaleńcem gdy zapytam o miłość