i zastygam niema na krawędzi nocy i dnia gdy snujesz się mgłami po bezdrożach śniąc trawy błogo wtulone w mleczną biel
tylko ty potrafisz oznaczyć niebo kluczami głośnych pożegnań i jak palec boży który przygarbił słońce, wodzić na pokuszenie ostatnie mlecze i róże przy nadziei
czy zdążą?
mieszasz mi w głowie blaski i cienie w złoto na brąz że nawet ślady ścieżek zgubiłam w szeleście i wierność długich cieni u stóp jak czyjś znaczący wzrok
a jednak - liczę na ciebie jak czas na zegar, bez którego znikam pośród miarowych oddechów