najpierw wysoko się wznosi by później długo opadać jak mgła w ramiona ziemi rozmienia się na drobne oktylionami kropli jak pelikan karmi swą krwią
nie może nic posiadać bo nie szuka swego tylko otwiera dłonie by dodać komuś skrzydeł i nawet gdy się sparzy osłania całą sobą ledwo tlący się płomień bo nie pamięta złego
nie unosi się pychą nie chodzi z głową w chmurach czasami nosi na rękach częściej podnosi z kolan
pochyla się by pozbierać nawet gdy wszyscy mówią że nie warto już sklejać
mijamy ją bez przerwy choć każdy podobno szuka ale mamy błędny rysopis
a ona wierna jak pies potrafi wiecznie czekać jak żebrak u stóp katedry wyliże wszystkie rany gdy tylko podamy dłoń