Najpierw kobieta jest niczyja wolna, spełniona, ale samotna Wtem zjawia się jej Życia Mężczyzna i tak to wszystko się zaczyna
Pięknieje dla niego dziewczyna co dzień stając się bardziej szczęśliwa Jest tak bardzo zakochana i ... naiwna A szczęście to tylko jedna w jej życiu chwila
Potem on zwalnia - coś studzi jego zapał, hamuje starania Ilekroć ona go o zainteresowanie błaga - zawsze zostaje wyśmiana
Pogrąża się w swoim świecie smutków nikomu nie śmiąc się żalić Nie spodziewała się takich miłości skutków Jej upór jest godny pochwały
Ale nikt nie będzie jej za to chwalić Jej świat znów się zawalił w gruzy drobne rozleciały się marzenia Serce pęka, skroń rozsadza fala krwi wrzenia
Nie mając już nadziei cienia przestaje oszukiwać siebie Z godnością stara się cicho odejść nie mącąc Jego spokoju - lecząc swoje cierpienia
I mimo, że mocno kochała jeszcze silniej ufała, Wierzyła w tę miłość przeklętą Musi przyznać, że przegrała
Święty Pawle od Koryntian Czy Twój list to była kpina?