najgłębiej schowana w ciszy mojej – ja wysłana w głąb na kilkudniowe przeczekanie - przetrwałam…
wychynąć próbowałam razy kilka sprawdzić się chciałam – nie udało się… przymilkłam jeszcze mocniej…
potem o spokój na noc poprosiłam może ostatni już raz? nie przyszedł do mnie… ani wtedy… ani później… nawet gdy już bliżej powrócił bez niego przychodzi mi zasypiać…
o każde pragnienie się Targuję sama ze sobą… czyimiś sznurkami wiążę swoje ręce i myśli…
zmysłowość została moja gdzieś między wieczornym chłodem gór - a stadniną… krzty jej w sobie zobaczyć nie mogę tylko niepokój…
zadziało się i… wyschłam… upał niepewności wylewa się na mnie ochrony przed nim nie mam żadnej boję się czy deszcz zdoła mnie jeszcze ożywić…
w Letarg wpadam… własne ciepło zgubiłam kamieniem się staję co ciepło bezwolnie przyjmuje i oddaje ale własnego nie posiada…
Miliardy atomów poskładane w kamień, zimny kamień... Ale w każdym atomie jest niewyobrażalna energia i ciepło. Tylko czasem człowiek boi się reakcji łańcuchowej i wybiera łańcuchy... Pozdrawiam. :))