nadal chowam sobie kolejne osobowości i postacie mówię sobie że się zmienię ale to kłamstwa bracie to zabrnęło za daleko nie wiem jak z tym skończyć za każdym razem ból pozbawia mnie siły by walczyć
czuję że rozpadam się jak cieńka warstwa szkła a przyznanie się do winy nie umniejsza zła gubię się na spacerze po własnych myślach chciałbym żeby nastąpił już dla mnie krach
nie wiem co jeszcze trzyma mnie w całości chyba tylko przyzwyczajenie mięśni do kości nie ma we mnie już nic wartościowego przez całe życie nigdy nic własnego
rozpadam się tracąc sens istnienia i nadzieję na zmiany coraz bardziej zaczynam wierzyć że los jest przypisany następnym razem nie pozbieram się z okruchów osobowości rozsypane puzzle życia już nigdy nie utworzą jedności