Na białej pościeli rozsypane paciorki różańca… Czas w miejscu stanął, wraz z życiodajną kroplówką… Nastała grobowa cisza… aż opadające płatki śniegu słychać… Śmierć nie domknęła za sobą okna zabierając kolejne samotne życie… Tylko paciorki różańca widząc jak śmierć życie zabiera… szczerymi łzami płakać będą... do chwili gdy ktoś je pozbiera…
Dziękuję Hieronimie za opinię...Zdaję sobie sprawę, że moim wierszom dużo do doskonałości...Musisz mi jednak na razie wybaczyć, ponieważ dopiero próbuję się uczyć...Dlatego właśnie bardziej przywiązuję uwagę do problemu,który poruszam...Ale obiecuję Ci, że postaram się poprawić dzięki Twoim i innym sugestiom... Jeszcze raz dziękuję i miłego popołudnia Ci życzę.
skoro są paciorki różańca, to umierający nie miał szans na samotne umieranie, bo przecież jest napisane: "Wzywać mnie będzie, a Ja go wysłucham, Będę z nim w niedoli, Wyrwę go i czcią obdarzę"
Trafne spostrzeżenie Małgosiu...czy sama śmierć budzi większy strach czy też samotne umieranie...Pewnie i w takim i takim przypadku jest jakiś strach...ale lżej umierać, gdy troskliwa ręka odprowadza... Swego czasu miałem doświadczenie bycia przy ludziach umierających...Większość z nich nie pytała o śmierć, kiedy nadejdzie...pytali raczej czy ktoś przy nich będzie... Dziękuję Wam serdecznie za opinię...