Na szczycie Marmurowej skale Siedziała kobieta w piórach Anielskie oczy otworzyła Rozwinęła swe skrzydła Usłyszała szum leśnych fal Słyszysz ciszę? Ona tak. Błękitne niebo się zachmurzyło Stało się czarne Ptaki odstraszyło Pobiegła przed siebie Bojąc się o swoje istnienie Na nic jej były skrzydła Ty wiesz? Latać nie potrafiła Nagie, czyste ciało poraniła Brudem, krwią zaplamiła Zobaczyła siebie W świetle i ciemności Lecz okrył ją mrok bez litości