Na imię masz wieczność, wieczność przeklęta I nie mogę cię wydrzeć z serca pamięci - Jakby mnie ciężar z otchłani opętał, Jakby mnie wszyscy opuścili święci.
Biegnę myślami w strony modre, błogie, Wierząc, że zaraz je w uścisk pochwycę - Ty z czarnej przeszłości zachodzisz mi drogę, Głuchnę, milczę, krzyczę, nie słyszę, nie widzę.
Zawsze gdzieś kluczysz na końcu języka, Ktoś twoim głosem zabrzmi, ktoś spojrzy jak ty, Gdzieś między palcami wiecznie umykasz, Pierzchasz zawzięcie jak najprawdziwsze sny.
Więc zmlicz albo przemów, zostań lub odejdź, Przepadnij, niech zapomnę, że zrodził cię Bóg - Chcę jeszcze raz wierzyć, że serce mam młode, Że mogę z kimś pobiec w tę najlepszą z dróg.
Oj, nie pomyślałbym, że ten tekst może budzić skojarzenia z Adamem :) Lubię jego twórczość, ale nie naśladuję (w każdym razie nie celowo). A może to już projekcja?...