myśli tak nieuchwytne że niczym/ pustką się zdają nakładają się na siebie warstwami jak aura za oknem co spoglądam inną porę roku widzę…
nie wiem ile ich już przewertowało się śnieg/deszcz/słońce/szarość/śnieg… mewy tylko je przenikają/ nićmi łączą nie wiem czy minęła godzina, cztery… czy rok… śnieg/szarość/deszcz…
znowu przyszedł na moment nie przywitał się do kieszeni zgarnął moją wiadomość znikając skinął tylko mewom by nie przestawały latać i… ubłękitnił niebo…