Myśleli cicha i piękna jak wiosna Nie rozumieli gdy pomoc niosła Pogodna pełna energii uśmiechu Słyszała ostre tępotą języki zza pleców
Wieś tak zwana spokojna polska wierna kościołowi wszechpolska W tym kraju raju znalazła się ona I jej wiara niczym nie zmącona
Kolejna wiosna i kolejne szczęście Zauroczenie miłość w końcu zamęście Noce i dni w rozkoszy i w namiętności I znowu wiosna i owoc miłości
Chłopczyk błękitnooki lecz lekarz powiedział Że chory i nic nigdy nie będzie wiedział Załkała zęby w wargi wbiła Lecz mocno synka przytuliła
Klasyczna "miłość" klasyczne słowa Oddaj do przytułku syknęła teściowa Przemilczała tuliła i bardzo kochała Rosła miłością choć w nocy nie spała
Na chór bo tam w kościółku grała Swym głosem niedzielę rozanielała A suszki różańcowe że tak się nie godzi To coś na pewno Szatan zrodził
Ochrzcić przyszła w niedzielę dziecinę Proboszcz miał zatroskaną minę Sakramentu nie uczynię nie umiem On się w nim nie przyjmie i on tego daru nie zrozumie
Córko gdyby Bóg tak chciał To by mu na miejscu wszystko dał Jam jest głos Boga Niech nie kala kościelnego proga
Dziś to szczęśliwa żona - matka Dla wolnego świata wielka gratka I na szczęście już żadnej niedzieli W progach ciemnego grodu jej nie widzieli