INTERPRETACJA PEWNEGO OBRAZU
Mówią, że wnętrze pijaka zza sklepu
Nie ma serca, duszy i czakry choć jednej.
Jest za to wyrwą w bruku ciemnej ulicy.
Ciasnotą, ciemnością ciemnoty.
Błotnym wybojem śliskim na złamanie karku
Lub miednicy staruszki wracającej z kapliczki.
Rynsztokiem jest pełnym szczyn i fekalii.
Ropą z krwią rany słusznie zadanej.
Spluwaczką w menisk wypukły
Plwocin prądkujących na oddziale gruźliczym.
Murem ceglanym obdrapanym seriami
Karabinów przechodzących frontów.
Grzybem jest, który przerósł próchniejącą wierzbę,
Którą wywróciły pospołu nurt potoku, piorun i wiatr.
Bagnem ziejącym siarkowodorem.
Wątrobą pożeraną przez robale motylicy.
Torsją, co poroniła rzygowinę z żółcią.
Wiejską sadzawką, gdzie wczoraj wrzucono
Żywych szczeniąt ślepy skomlący miot.
Reklamówką wrzuconą tamże tydzień wstecz,
A w niej milkły kocięta w bezdechu.
Sumieniem polskiego hierarchy w imię Boga,
Bez prawa do pochówku w katedrze.
Macicą, w której nie milknie rozdzieranego krzyk,
Któremu nie pozwolili być płaczem.
A ono ma po prostu tak bardzo bardzo
Kolorowy sens, do którego zza zakrętu
Mruga światełko w tunelu do oceanów jutra.
Wiersz jest chwilą. Poetą się bywa dla chwili.
Poezja nie jest prawidłem lub czymś w nim.
Rzemieślnicy są od wkładania w prawidła.
Poeta piszę poezję, gdy nim bywa.
Autor