Menu
Gildia Pióra na Patronite

***

mój przyjaciel z dzieciństwa
i jego młodsza siostra

on pucołowaty radosny
z uniesieniem na życzliwej twarzy
wymawia moje imię chwyta za ramię
na jego policzki wzbiera rumieniec
ona - mała dziewczynka z wadą wymowy
rozbujana na huśtawce
odpycha się klapkami od ziemi
ciepły wietrzyk chwyta w locie jej chichot
ozdabia nim balkony jak wiszące ogrody

przychodzi ich ojciec
spokojny opanowany
mówi że czas wracać
śmieje się dobrodusznie

niedługo potem
w awanturze domowej
przebije matkę nożem
i wyskoczy z trzeciego piętra

spadnie pod moje okno
a moi przyjaciele odejdą
nikt z nas o śmierci
wtedy jeszcze nie rozmawiał

28 887 wyświetleń
275 tekstów
113 obserwujących
  • marka

    27 April 2019, 21:42

    Początek kapitalny, ten opis. Całość oczywiście ciekawa i na nasze czasy.

  • Adnachiel

    27 April 2019, 17:03

    I to jest właśnie tchnienie tej prawdziwości, którą spotkać w tym miejscu coraz trudniej.
    Szczęście, mamy jeszcze Twoje wiersze.
    Warto wracać do Twoich tekstów. Warto się w nie wsłuchać.
    Ave bracie! :)

  • Kamil Borkowski

    26 April 2019, 10:54

    Kompletnie bez nadziei, bo ludziom szczęście nie wystarczy

  • fyrfle

    26 April 2019, 10:50

    Pięknie opowiedziana dramatyczna historia rodzinna i koleżeńska, raczej pytająca, choć chyba bez nadziei na zwrot akcji całej ludzkości w kierunku spokojnego szczęścia z dużą dozą często podawanej rozkoszy,

  • Kamil Borkowski

    26 April 2019, 10:44

    i autentyczne, niestety

  • chrupcia

    26 April 2019, 10:26

    Jakie to jest smutne, a jednocześnie niesamowite..