mógłbym przysiąc, że widziałem ją dzisiaj tu w tym samym zagajniku z tą samą kaskadą błękitnych loków z tym samym niebiańskim spojrzeniem w tej samej przezroczystej niebieskiej sukience
była smutna samotna przygarbiona
więdła we własnym cieniu
na jej widok rozbłysnęła mi twarz a ona widząc to słońce w moim spojrzeniu momentalnie rozkwitła jak kwiat
stałem tak chwilę w tym osłupieniu nie mogąc uwierzyć że znów tu jest to ty? naprawdę? czy to jaka zjawa, czy sen? kochana, jak to możliwe? skąd się tu wzięłaś?
z wichrem w duszy mej dusza jej cicho zaszumiała: nie zapomnij mnie…
nie
nie zapomniałem
nie zapomnę
nie!
dobry Boże, tyle lat tyle lat nie widziałem cię…
podbiegłem pochyliłem się nad nią
i znów byliśmy tak blisko jak wtedy jak w tamten letni, niebiański dzień
a gdy chciałem ją zerwać i zabrać już na zawsze do siebie ona z rąk mi z wichrem odfrunęła, pozostawiając za sobą tylko najpiękniejszej niezapominajki cień…