Rachunek sumienia(sobota)
Modlę się kolorami
I umartwiam pięknem.
Jeszcze Boże dzisiaj zgrzeszyłem,
Bo się w kwiatach mirabelki zamyśliłem,
Bo wyznałem piękno storczykowi,
Nie zaniedbałem pochlebstw krokusom.
Taki mój dzisiaj rachunek sumienia,
Obciążonego pychą szczęścia
I wesołego w zdrowiu myślenia.
Byłem więc też jak co dzień
Taki jakiś nieskromny w niepokorze,
Zatem stanąłem ze słońcem twarzą w twarz,
W ogrodzie, czyli polu
Albo jak wolisz na dworze.
I jakoś tak mi dziwnie,
Bo nieśmiało wyznać muszę,
Że z gniewem jestem na bakier
I obżarstwem kolorów kwiatów
Się szczycę i nim się nie duszę.
Przed zmierzchem i o zmierzchu,
Kradłem dla uszu melodię kosom,
Prosto z dziobów szarpałem jak w strunę.
A o północy będę kochał ciało
Ciałem i duszą po świt.
Ciało, zakazany owoc,
Które to, uzurpujący sobie
Być Twoim Słowem kapłani,
Nazywają grzesznym.
Autor