Dokonujesz stwierdzeń, bez znajomości faktów i jesteś pewna, że się nie mylisz. Mało tego, nie masz żadnych podstaw, aby odnosić swoje stwierdzenie do mojej osoby i mojego sposobu myślenia. Spokojnie i z uśmiechem patrzę w lustro, bo wiem o czym mówię i nie chodzi tutaj o sposób formułowania myśli tylko o merytorykę wypowiedzi.
Poza tym, mówisz, że miłość Cię nie interesuje. To dziwne, bo widzę, że masz alergię na ten temat (sądząc po Twoich komentarzach tu i tam). Kobieto, daj innym żyć, daj cieszyć się uczuciem jakkolwiek je nazywasz. Miłość jest sensem życia.
I vice versa🙂Skoro jesteś tak bardzo pewna, że masz rację, moje przesłania powinnaś zignorować. Nie zawracać sobie głowy czymś, co wg Ciebie nie istnieje. Po co w ogóle drążyć temat? Co chcesz przez to uzyskać? Szukasz potwierdzenia własnej tezy? Chcesz do niej kogoś przekonać? Czemu to ma służyć? Oczywiście, że Twój komentarz jest bez znaczenia dla mnie. Zareagowałam, ponieważ zwykle reaguje na komentarze. A... i na pewno nie odbierasz mi radości. Myślałam o innych autorach.
Wiesz, naprawdę trudna jest Twoja logika. To samo, dokładnie to samo, co Ty napisałaś o swoim komentarzu, mogę napisać odnośnie mojej reakcji na ten komentarz (nudziło mi się, zrobiłam to machinalnie....). Zdaje się, że posługujesz się tylko suchą teorią w temacie, zbyt wiele uogólniasz i na tej podstawie wyciągasz wnioski. Skoro uważasz, że miłość jednak istnieje, to na jakiej podstawie twierdzisz, że się mylę w tym, co napisałam. Jak w takim razie wg Ciebie zaczyna się miłość? (bo o tym jest mój wiersz) Ciekawi mnie też, co rozumiesz pod pojęciem miłości? Skoro piszesz, że nie ma jej w relacjach międzyludzkich, to co musiałoby zaistnieć, żebyś mogła ją w nich dostrzec?
Do Odium Dziękuję za tak wyczerpującą odpowiedź. Tak rozumiana miłość to miłość matki do dziecka i Boga do człowieka. Rzadka w relacjach damsko-męskich, ale uwierz mi, także istnieje i bywa, że nie kończy się po śmierci partnera. Życzę Ci, aby taka właśnie Cię dopadła🙂Pozdrawiam!
Dobrze jest poczytać praktyków miłości, teoretycy są ślepi od ciągłego jej badania, coś niczym bohater opowiadania Tołstoja "Kawiarnia w Suracie", który tak długo badał naturę słońca, aż oślepł od jego światła i stwierdził, że słońce nie istnieje.