Błądzisz ustami pieszcząc Z zamkniętymi oczami Nie winna pieszczota a ile w niej czułości Jak dużo pragnień Głodna miłości takiej zwykłej Pachnącej spacerem pośród alei pełnych złotych liści W bez czasie moich ramion Jesteś mną a ja tobą Piszę ciebie sobą Z pragnień namalowaną na płótnie życia Kocham błękitem Kolorami jesienni Całuję z radością na ulicy Nie wstydząc się wybuchu zwykłych chwil Prostych gestów Oddajesz mi tęczę Spojrzeniem tak drogim sercu Liście spadają do stóp Natura odchodzi w sen A nasza miłość niezmęczona Wciąż bucha życiem Co dnia na nowo