Menu
Gildia Pióra na Patronite

Zieloność błękitu

Małgorzacie Thatcher

Był wiek głupoty, tak niepoważny,
Że wciąż się wspomina jego koloryt,
- czerwień wśród bieli, myślowy skowyt,
Szept prowokacji karłów rubasznych.

Postęp wykuwany wśród wiwatu tłumów,
Jedni siłą przekazu – inni elokwencją szczurów,
Tak słowo bez ciała i ciało bez słowa,
Rozpuszczało tkanki – świadomość uśpiona.

Każdy tłum miał jednak swoje credo,
By czerwieni nie zabrakło – szukano winnego,
Aż spękane powieki, opadły krusząc listę znaczeń,
Którą wszyscy znali, choć nie bez wypaczeń.

Wnet odkryto, że w ostatnim czasie,
Niebo było niebieskie, zielonym pisano je w prasie,
I jak tu teraz żyć, bez wspólnej mądrości,
Każdy niebo oglądał przez pryzmat swej codzienności.

Podniesiono sztandar – my chcemy inności!
By się każdy mógł wyrazić w swej osobowości,
Własnym głosem, własną myślą i wszystkim co własne,
Rozciągniemy nić neuronów nad betonowym miastem!

Wprowadzono nową listę – z wypaczeń złożoną,
Zatwierdzając katalog dozwolonych myśli,
By przypadkiem ktoś z wizją zbyt dawno zrodzoną,
Nie zabrudził tego, co i tak ma się ziścić.

Nastał spokój, wszak wreszcie jest możliwość,
Inność stawiać za podstawę bytu,
A to, że z tej inności zbudowano schemat,
To już tylko dowód na zieloność błękitu.

4637 wyświetleń
89 tekstów
19 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!