Łyse drzewa, jak wtedy i ciche myśli, nieme nadzieje. Zaraz śnieg spadnie i poczeka wieczną chwilę na Ciebie. Pamiętam dokładnie jak uciskał mnie pod sercem ciężki puch zimny dawnych grzechów. Latem topniał, topił uczucia w rwącym potoku. Odchodził, by wrócić, gdy trzymałam mocno czyjąś dłoń. Zalewał mnie niespodziewanie w łóżku u bram szczytu zimny potok, strumień górski, nieposkromiony. Nie jedno mam pragnienie, nie jeden sen niespełniony. Nie jedną godzinę szczęśliwą z kochanym przeżytą. Lecz gdy chwila taka z nieba na mnie spadnie, ciężki puch zimny dawnych grzechów powstrzymuje tchnienie. Zaraz drzewa będą łysieć, nieme me nadzieje. Zaraz śnieg spadnie i poczeka, jeszcze trochę, jeszcze wieczność. Pamiętam dokładnie... ach, nie pamiętam już. Bredzę, niewiele już czuję, ale poczekam ze śniegiem.