Lubię ten widok gdy rozmarzona siedzisz przy pianinie i zamieniasz pragnienia w muzyczne motyle… Podchodzę wtedy cichutko i dotykam zalotnie pachnących wiatrem i kwiatami twoich włosów… Odchylasz głowę nieśmiało przyzwalając moim dłoniom na więcej… Zamykam oczy, by bardziej czuć dotykiem policzki, szyję i naprężone sutki… Gładzę je opuszkami palców a one wynagradzają mnie pozwalając czuć jak twardnieją… Odwracasz się przyciągasz moją głowę do piersi spragnionych moich ust… W szepcie niezrozumiałych słów spychasz głowę niżej i słaniasz się w moich ramionach na podłogę… Unosisz pośladki a ja zrywam z nich bieliznę i gdy opadasz z powrotem na moje dłonie przywieram dziko ustami, jak pijawka… Szukasz po omacku moich włosów przyciągasz, wijesz się, unosisz, opadasz, krzyczysz, odpływasz…
Ze wszystkich kwiatów najbardziej umiłowałem lilie…mają bardzo piękne wnętrza…Zawsze przykucam przy napotkanej lilii, dotykam w wewnątrz dzwonka delikatnych prątków…a ona jeszcze bardziej pachnie…Tak samo jest z człowiekiem…trzeba dotknąć jego wnętrza, by poczuć zapach miłości…ale któż by chciał zatrzymywać się na dłużej…poświęcać swój cenny czas…łatwiej i wygodniej zajść do Safory…To tak tylko na marginesie…:)