Przyznaję, trochę podróżowałam, trochę leniuchowałam, ale teraz wracam ze zdwojoną mocą:) Kawa zawsze się znajdzie, gorzej z weną, ale jak tu trochę pobędę, kto wie... :) Pozdrawiam Cię serdecznie M.;)
Zwabił mnie szelest anielskich skrzydeł... :) Wzruszenie i światło. Oraz wrażliwość, znamienna dla człowieka wiary jest w tym wierszu tak bardzo Twoja, tak bardzo wyrazista, iż ów szelest śni mi się do dziś. Piękny, pełen pokory, człowieczy akt zawierzenia. I nic w tym dziwnego, że pragnąłbym częściej Cię czytać. Dawno nie spotkaliśmy się na porankowej kawie :)