Walc o północy
Leniwym lotem liścia
Omdlała następna godzina.
Wtem myśl w chwili zawisła.
Jedna myśl, a cały czas zatrzyma.
Że przecież były piękne chwile,
Lśniące uśmiechem zęby,
Czerwona sukienka, białe koszule,
Pachnące grzybem dęby.
Były szczęśliwe rozłąki,
Filmiki, czaty, gorące tęsknoty.
Przewędrowane bez pośpiechu łąki
I gwieździstych nocy motyw.
Była Twoja uśmiechnięta twarz,
Kiedy ja bez bezradnie lałem łzy.
Albo taniec w ogrodzie i seanse gwiazd.
Byłem szczęśliwy ja i byłaś Ty.
Coś się zepsuło, mrok zatruł studnie.
Do moich oczu wylano smutek.
Nagle ktoś północ zamienił w południe,
I zniknął w cieniu kochany Wiolutek.
Teraz w ruinach północny pieje walc,
Ja wyprostowany, w postawie tancerza,
Tańczę go z jedną z najmniejszych w świecie szans.
Pociesza mnie, że choć Bóg wie dokąd zmierzam.
Quid Quidem