Krocząc wciąż pośród skrajności zgubiłem nagle sens życia... w objęciach obojętności sięgnąłem w końcu dna picia
poznałem ból życia ulicy w zenicie opamiętania, w to by się bezdomnym nie włóczyć włożyłem ostatnie starania
Dziś tu - w dla bezdomnych tym domu sens drogi swej dalszej wybieram ... już nigdy przenigdy być nie chcę pijaną i śmierdzącą ścierą
Już trzeżwy i czysty dziś jestem, od środy szykuję się w pracę, Joasia przez smartfon mnie wspiera a jutro czterdzieści lat zacznę
i nie ma już czego żałować bo wiem że to stać się musiało czas zacząć dziś wszystko od nowa, niech będzie więc jak być musiało
Przyjęli mnie tutaj jak swego, spalili me stare ubrania i zaczął się czas mnie-nowego w zenicie opamiętania