kolejny raz drżącą ręką zapalisz mi w oknie nadzieję i łza się przemknie jak kot pod deszczu kurtynami
przesuną się cienie pod drzwiami puste miejsca zabolą dziś mocniej
zdejmiemy tej nocy maski gdy przełamiemy się w sobie nawet z najtwardszych serc posypią się okruchy dobroci
może dobrze że przyszła odwilż i niech rozpuści się śnieg jeśli miałby przysłonić nam Ciebie który przychodzisz najciszej żeby być między nami i nie pogardzisz człowiekiem nawet w najlichszej stajni