Kołdra kryjówką bez lęków, Gdy po dniu ciężkim skatowany Przegranych i porażek miliony Przykryte ociężałościami Serca, mózgu i żołądka Rozrywa na miliardy drobin Kto znał wieczne wczoraj - ma ciężej dzisiaj Do wody lodowatej skok krzywy Odmianą skóry przelewasz dopływy Gąbka aż znika gdy szorujesz nawyki W co je ubiorę, powiem po praniu Hałas szum gwizd szelest szept czuły wrzask Wlewa się w uszy które nie chcą Zrywam wiecznie napiętą pajęczynę tak Bardzo już nie chce się tkwić w czymś co Uwiera topi przeszkadza ogłupia zatrzymuje cofa męczy niszczy Zabija Wykończenie ale końca nie ma Odwrócić się trzeba ale w inną stronę Wszystko złe co było skruszyć w pył I zdmuchnąć daleko