kobieta w zielonym kapeluszu pokryła się rosą wypierając siebie do samych bezdechów jakby stanowiły większą część wszechświata po której można chodzić wte i wewte bez wątpliwości że zostaną jakieś ślady gdy ktoś sobie przypomni szerokość jej oczu
a przecież ból jest pajęczyną a nawet mapą jeśli chce się dotrzeć