Kiedyś zbiorę miliony roztrzaskanych marzeń złożę z nich witraż przez który będę patrzeć na świat
Kiedyś odnajdę szczątki zaprzepaszczonych szans utkam z nich tratwę i wyłowię słowa prawdziwe wsród potoku kłamst sny dziewicze nieskalane rzeczywistoscią
Kiedyś złapię echa słów niewypowiedzianych niesionych przez wiatr obaw by ich głos jak piorun przerwał deszcz łez
Kiedyś zasadzę ziarenko przyszłego szczęścia i ogrzeję je uśmiechem